Uwięzione pisklęta kawki – interwencja mieszkanki Grochowa

Nie trzeba być profesjonalnym ornitologiem, aby skutecznie chronić i ratować ptaki. Doskonały przykład takiej skuteczności dała dzielna i zdeterminowana mieszkanka warszawskiego Grochowa. Pani Karolina jest wspaniałym dowodem na to, że aktywność obywatelska w połączeniu ze świadomością swoich praw i egzekwowaniem obowiązków instytucji, sprawia, że osiąga się pożądany efekt.

W połowie czerwca 2013r. zgłosiła się po pomoc do STOPu wrażliwa na los zwierząt mieszkanka Warszawianka. Zaobserwowała zamknięte kratką gniazdo kawek, gdzie uwięzione były żywe pisklęta. Otrzymała od nas poradę jak działać oraz link do wyciągu z przepisów prawa i poradnika interwencyjnego.

Pani Karolina nie jest typem roszczeniowej osoby, jakie bardzo często zgłaszają się po pomoc do organizacji pozarządowych. Nie żądała „To wy jesteście od tego, żeby to załatwić, więc to zróbcie!”, rozumiejąc, że mała organizacja, której działanie oparte jest przede wszystkim na wolontariacie, nie mająca pracowników ani funduszy na ich zatrudnienie, może przede wszystkim pełnić funkcję doradczą i pomocniczą w interwencjach aktywnych obywateli wrażliwych na krzywdę zwierząt. Pani Karolina korzystając z naszych porad sama doskonale sobie poradziła. Oto jej relacja z interwencji, która doprowadziła do uratowania uwięzionych piskląt kawki:

„W przychodni na ul. Kickiego 24 w Warszawie, Grochów, administrator budynku kazał zablokować wejście do gniazda żeby ptaki nie korzystały z przewodów wentylacyjnych. Ptaki mają tam gniazdo od trzech lat , wydziobały dziurę w elewacji i mają duże gniazdo wewnątrz budynku, odchowały już kilka pokoleń. Po zatkaniu wejścia do gniazda kawki rozpaczliwie usiłowały przez dwa dni dostać się do środka gdzie prawdopodobnie były żywe pisklęta. Wydziobały dziurę przez, którą dokarmiały młode. Niestety ja zauważyłam to dopiero w piątek, a od czwartku ptaki nie mogły dostać się do środka. Najpierw poszukałam informacji w internecie i poszukałam pomocy w STOP’ie. Poszłam do przychodni ale kierowniczki już nie było, ustaliłam gdzie jest administrator budynku ale ten również już nie odbierał telefonu.
Zadzwoniłam do straży miejskiej z prośbą o interwencję. Dzwoniłam jeszcze kilkakrotnie ponieważ przyjazd bardzo się przedłużał. W końcu przyjechali koło godziny 20,30 ale było już za późno na zorganizowanie pomocy. Obiecali że przyjadą rano i będą interweniować. Rano patrol przyjechał ponownie, z powodu braku możliwości skontaktowania się z administratorem, na wezwanie straży miejskiej udało się sprowadzić firmę wykonującą usługi na wysokościach , i udało się uwolnić wejście do gniazda i dostęp do jeszcze żywych piskląt. Mam nadzieje że pisklęta przeżyją pomimo ograniczonej opieki przez dwa dni. Mam również nadzieję ,że administrator poniesie konsekwencje swojego bezmyślnego działania, w poniedziałek strażnicy obiecali, że skontaktują się z administracją w tej sprawie. Dodam jeszcze ,że bardzo jestem zadowolona z działania straży miejskiej, natomiast muszę przyznać, że ważny jest upór i konsekwencja w działaniu aby doszło do skutecznej interwencji. Trzeba się przypominać , stanowczo żądać działań no i przede wszystkim być na miejscu. Nie wystarczy zgłosić sprawę, należy jeszcze pokazać miejsce i opowiedzieć o sprawie. Karolina ”

Wrażliwość, aktywność i determinacja pani Karoliny radują nasze serca! Niech będą przykładem dla wszystkich, którym nieobojętny jest los zwierząt a także szeroko pojętej przyrody.

Tekst: Dorota Zielińska
Zdjęcia: Karolina Jacek

...................................................................
Jeśli uważasz, że działalność Stołecznego Towarzystwa Ochrony Ptaków jest cenna i warta wsparcia, Wpłać darowiznę!